środa, 19 grudnia 2007

Świąteczne życzenia i (świąteczne) przemyślenia...

Święta za pasem. Znowu...

Nie da się ukryć, że gdzieś ta świąteczna atmosfera ode mnie uciekła. Kiedy byłem młodszy było jakoś inaczej - może przez to, że z taką niecierpliwością czekałem na Wigilię i na prezenty. Teraz już tak nie jest, a na prezenty to sobie sam muszę zapracować, co oczywiście samo w sobie nie jest złe. :-)

Co od ostatnich Świąt się zmieniło? Na pewno zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy - choćby z tego, że człowiek nie jest niezniszczalny. Nawet zacząłem myśleć jak sobie zorganizować przyszłość, żeby było w miarę ok (nawet o jakimś ubezpieczeniu sobie myślałem).

Zdałem sobie też sprawę, że nie należy zaśmiecać myśli gdybaniem i czarnymi scenariuszami. Czas naszego "procesora", który mamy, może być znacznie lepiej wykorzystany, niż do takich bzdur. Choćby do tego, żeby poprawić lub spróbować poprawić niektóre rzeczy w naszym życiu.

Z takich przemyśleń wyszła też implikacja, że jestem za mało niezależny, że do tej pory tak naprawdę nie dotarło do mnie, że powinienem dążyć właśnie do niezależności.

Co do pracy - zwolnienie z wiadomej firmy było niemal błogosławieństwem i jakoś nie żałuję, że już tam nie pracuję. Fakt - programista ze mnie jak na razie kiepski i łapię się na tym, że za dużo jeszcze myślę "jakby to było gdyby", zamiast robić. Jak to kiedyś stwierdził mój kolega, który przez kompem spędził na pewno z 2x więcej czasu niż ja i do eksperta mu coraz mniej brakuje "trzeba pisać jak najwięcej". I jak tutaj zaprzeczać, kiedy stwierdził to gość, który już nawet swój obiektowy język programowania stworzył?

Światopogląd mi się też zmienił od tego posta, kiedy to napisałem "i przestać w końcu być samotnym". Już mi jakoś na tym nie zależy specjalnie. Nawet sobie nie potrafię wyobrazić kogoś z kim mógłbym się dobrze czuć. Może dlatego, że nigdy tak naprawdę nie byłem zbyt pewny sie w towarzystwie innych. Samotny się czasem czuję - w końcu człowiek jest istotą stadną. Tylko jakoś nie mam potrzeby zakładania rodzinki i potem pracowania na gromadkę dzieci, a pewnie większość dziewczyn tego w końcu od faceta by chciała - "instynkt macierzyński", czy jakoś tak.
O fakcie, że wiecznie chodzę z przypiętą ogromną plakietką "KOLEGA", którą widzą wszystkie dziewczyny, które znam, nawet nie ma co wspominać. :D

Wracając do tematu Świąt - sobie życzyłbym zapału do pracy i samodyscypliny. Szanownym Czytelnikom (sobie oczywiście też) zdrowia i nic więcej, bo tak naprawdę to resztę można sobie samemu zdobyć. Miłości życzył nie będę, bo jak czasem widzę "miłość" (dzisiaj: "jakiś Ty wspaniały/wspaniała", jutro: "mam innego/inną"), to dziękuję bardzo. Jeśli prawdziwa miłość istnieje to sama da o sobie znać, ale czy istnieje? Może to tylko założenia, a w założeniach to komunizm też był fajny, gorzej było z praktyką. :]

Tym optymistycznym akcentem kończę tego przydługawego posta. Muszę przyznać, że ten edytorek "Dark Room" rzeczywiście pozwala się skupić tylko na tym co się pisze.

Wesołych Świąt!

niedziela, 2 grudnia 2007

Filmowe fakty ;)

Jako, że od oglądania filmów nie stronię, postanowiłem przytoczyć kilka filmowych faktów, które sam zaobserwowałem, bądź wyczytałem w innych takich zestawieniach i zapadły mi one w pamięć.
  • Telefony komórkowe w filmach zdają się często nie mieć tak prostej funkcji jak książka adresowa - musisz wybrać cały numer, nawet gdy dzwonisz do swojego przyjaciela.
  • Jeśli jesteś głównym bohaterem filmu akcji na pewno nie zginiesz, choćby Twój wróg wysłał przeciwko Tobie całą armię dobrze wyszkolonych najemników. Chyba, że jest to film Tarantino - wtedy wszystko może się zdarzyć, ale nie martw się - na pewno zdążysz zaliczyć najbardziej gorącą laskę w filmie, zanim ktoś Cię zastrzeli.
  • Jeśli jesteś zakompleksionym nastolatkiem, który podkochuje się w najładniejszej dziewczynie w szkole, a ona kręci z jakimiś osiłkami i Cię nie zauważa, pod koniec filmu na pewno będzie Twoja. Uratujesz jej życie i przy okazji Świat, wykorzystując swoje niesamowite zdolności (np. wiedzę o komputerach), a ona zobaczy jaki jesteś wspaniały. Możesz także liczyć na scenę kiedy ona ogrzewa Cię własnym ciałem po tym jak musiałeś się wykąpać w ubraniu, żeby dostać się do ostatniego działającego aparatu telefonicznego w zalanym korytarzu.
  • Nigdy nie zdejmujesz ubrania kiedy wchodzisz do wody - zwłaszcza jak robisz to przy dziewczynie w której jesteś zakochany (patrz punkt wyżej).
  • Kiedy zostaniesz postrzelony, kula nigdy nie trafi np. w kręgosłup robiąc z Ciebie kalekę na całe życie - przecież to niesmaczne. No i jak wtedy zaliczyłbyś najbardziej gorącą laskę w filmie?
  • Jeśli to serial policyjny (np. CSI), a Ty jesteś jednym z głównych bohaterów, masz gwarancję, że wszystkie kobiety z którymi będziesz pracował będą oszałamiająco piękne.
  • Mimo, że jesteś na skraju bankructwa, nie przeszkadza Ci to jeździć wypasionym sportowym wozem i mieszkać w luksusowym mieszkaniu.
Ciąg dalszy być może nastąpi...

piątek, 26 października 2007

Wiedźmin

Z prozą Sapkowskiego spotkałem się w szkole średniej. Jeden z kolegów lubił to czytać i pierwszą książkę pożyczyłem od niego. Pożyczyłem i przepadłem, bo świat Wiedźmina wciągnął mnie niesamowicie. Byłem strasznym hipokrytą, bo wcześniej wyśmiewałem się z tych książek, zanim ich nie poznałem. Przeczytałem całą sagę i jeszcze zbiór opowiadań.

Wspomniany świat jest naprawdę niesamowity. Mnogość postaci i zdarzeń po prostu wciąga. Nie brakuje efektownych walk, wątków miłosnych czy dużych konfliktów zbrojnych. Wszystko to działa na wyobraźnię, dzięki niezaprzeczalnemu talentowi pisarskiemu samego Sapkowskiego.

Kim jest w ogóle Wiedźmin? W dużym skrócie to etatowy likwidator potworów, które niszczy swoim srebrnym (bądź czasem stalowym) mieczem, a których w książce nie brakuje.

Tak się złożyło, że dzisiaj premierę miała gra "Wiedźmin". Najdroższa polska produkcja tego typu. Zapowiada się naprawdę nieźle i ma bardzo duże szanse wypaść o wiele lepiej niż film na podstawie twórczości Sapkowskiego, który okazał się klapą.

Zanim nie kupię nowego sprzętu, gry i tak nie ma sensu nabywać, ale nad tym już pracuję...

wtorek, 16 października 2007

Sonda i po sondzie...

Druga połowa października się rozpoczęła, a ja ani słowa nie napisałem... Chyba brak natchnienia mnie dopadł.

Jakie są wyniki sondy - chyba każdy widzi. Cieszę się, że kilka osób czyta bloga regularnie. :) Przynajmniej nie piszę tylko dla siebie. Czasem też ktoś tutaj trafi przypadkowo. Też mi miło z tego powodu. :)

piątek, 28 września 2007

Łańcuszki...

Tego posta piszę przede wszystkim z jednego powodu. Mianowicie - żeby móc przesłać link do niego ludziom, którzy mi wysyłają jakieś bzdurne łańcuszki. Generalnie mam taką zasadę, że gdy dostaje spam od nieznajomego to po prostu tego kogoś blokuję.

Co to jest łańcuszek? W skrócie - bzdurna informacja typu "prześlij tą wiadomość do wszystkich z Twojej listy kontaktowej, bo nie wygrasz miliona dolarów". Intencją autorów takiej wiadomości jest po prostu jak najszybsze jej rozesłanie i tym samym niepotrzebne obciążanie łącz zbędnym ruchem, który takie dane generują.

Wydawałoby się, że rozesłanie takiej wiadomości do paru znajomych to nic wielkiego. Jak taka mała ilość tekstu może coś obciążać?! Wyobraź sobie, drogi Czytelniku, że każdy z tych znajomych będzie na tyle infantylny, że też wyśle tą wiadomość paru znajomym... Robi nam się coś na kształt postępu geometrycznego, a ilość danych krążących w Sieci zwiększa się. Zero wartych danych.

Dziękuję, więc za wszelkie tego typu informacje. Nie bawią mnie one kompletnie, tyko denerwują. I nie - nie chcę uratować żadnego mozambijskiego dziecka, znaleźć szczęścia w miłości etc., bo w ten sposób to się na pewno NIE UDA.

Dziękuję za uwagę.

czwartek, 20 września 2007

U()rodziny na parapecie, czyli impreza...

Po klubach szlajać się nie zwykłem. Taki już jestem - nie ciągnie mnie to. Co innego imprezy ze znajomymi i przyjaciółmi, gdzie jest bardziej kameralnie. Podczas takich wydarzeń można bardzo miło spędzić czas...

Tak też było tym razem. Magda i Paulina wprowadziły się do nowego mieszkania, Paulina obchodziła także urodziny, 30 czy jakoś tak (i w tym momencie mi się dostanie jeśli Ona to przeczyta :D) ;). Z fotek można wywnioskować, które to urodziny - jestem jednak pewien, że w każdym wieku będzie tak samo czarująca. :)

Dodam, że zjawili się niemal wszyscy, których chciałem zobaczyć, z czego bardzo się cieszyłem. Pojawiła się nawet Ewa, która w sumie uczęszcza na imprezy "firmowe" tak samo rzadko jak ja.

Nie widzę potrzeby zbytniego rozpisywania się. Parę fotek lepiej przedstawi co działo się 24 sierpnia.

Grzesiek przyniósł nowy aparat. Nie odmówiłem sobie przyjemności pobawienia się przez chwilę w fotografa. Na zdjęciu Magda:



Nasza solenizantka:



No comments :D:



Chłopcy z ferajny (nie wszyscy). Ta cytrynówka była całkiem niezła:



Druga gospodyni, czyli Magda. Tylko przy kiełbasie jest taka poważna :D:



Piciu (and) the Dog:



Najładniejsza "para" imprezy, czyli ja i Kiniuś ;). Niestety zarobiłem ogromnego minusa, gdyż ośmieliłem się przynieść wino innej.



Pierwsze małżeństwo całej imprezy, czyli Aga i Przemek:



Grzesiek ze swoim aparatem, który mi się bardzo spodobał (aparat nie Grzesiek :P):





To właśnie TA Kobieta, czyli Ewunia i TO wino, ja tylko chciałem być miły... ;):



Bad girls, bad girls:



Tomek i Marzena:



Miejsce dla VIPów, czyli balkon:



Tak wyglądał prezent urodzinowy:



Kolejne parki:





Tej fotki nie mogłem nie zamieścić :):





Działo się wiele, wiele więcej, a ten post to tylko niezbyt dokładne streszczenie. Spać szedłem gdzieś koło 4:00 rano. Koło 7 wymknąłem się z pogrążonego we śnie mieszkania, żeby zdążyć na pociąg.

sobota, 15 września 2007

Pidgin - IM pod Linux (i nie tylko)

Lubię testować oprogramowanie, które może wydawać się potencjalnie lepsze od tego, które używam aktualnie. Gdyby tak nie było może do dzisiaj jako komunikatora używałbym pod Windows Gadu-Gadu.

Zaczynając swoją przygodę z Linuksem musiałem wybrać jakiś komunikator. Ostatecznie skończyło się na Kopete, choć poszukiwałem czegoś co natywnie obsługiwałoby Tlen, niestety nie znalazłem nic spełniającego moje oczekiwania.

Na Kopete w zasadzie nie narzekałem, chociaż idealne nie jest. Główne moje problemy z tym programem to wolne uruchamianie (parę minut) i czasem wątpliwa stabilność.

Ostatnio trafiłem na komunikator, który chyba okaże się godnym następcą Kopete. Chodzi o Pidgin. Program jest szybszy od Kopete, poza tym oferuje więcej funkcjonalności - np. banowanie użytkowników. Lista protokołów, które obsługuje też jest całkiem pokaźna, nie ma niestety Tlena (oficjalnie, bo trwają pracę nad wtyczką - może uda mi się zainstalować aktualną jej wersję), ale jest m. in. GG, Jabber czy MSN. Jest także obsługa awatarów na liście kontaktów, co mi się podobało już w Kopete.

Co ważne - komunikator może być używany także pod Windows (nie miałem jeszcze okazji wypróbować tej wersji).

Ogólnie program jest bardzo obiecujący i mam nadzieję, że będzie rozwijany.

Update:
Wtyczka do Tlenu dała się zainstalować bez problemu i tym samym mój komunikator zyskał natywną obsługę tego protokołu. Zaznaczam, że nie jest to oficjalne wydanie wspomnianej wtyczki, więc nie ma gwarancji, że będzie działać dobrze.
Pod Linuksem instalacja nie jest trudna. Ściągamy archiwum ze źródłami wtyczki i rozpakowujemy. Następnie uruchamiamy "make" w katalogu gdzie rozpakowaliśmy źródła. Zostanie stworzony plik "libtlen.so", który kopiujemy do katalogu Pidgina z wtyczkami (prawdopodobnie "/usr/local/lib/purple-2"). Pliki ikonek kopiujemy do odpowiedniego katalogu - u mnie był to "/usr/share/pixmaps/pidgin/protocols" i tam podkatalogi z odpowiednimi rozmiarami. Pamiętajmy, żeby usunąć potem rozmiary z nazw plików.

Resetujemy Pidgin i cieszymy się Tlenem bez żadnych transportów.

Tym samym komunikator Pidgin zyskuje u mnie status najlepszego dostępnego IM dla Linux. :)

piątek, 14 września 2007

DBDesigner

Tworząc bazę danych, najpierw należy ją zaprojektować - to raczej oczywiste. Podczas tworzenia akademickiego projektu bazy danych używałem do tego celu Visio. Gdy teraz chciałem zaprojektować bazę zacząłem szukać jakiegoś narzędzia działającego pod Linuksem. Trafiłem na tytułowy program i muszę przyznać, że jest całkiem niezły (działa także pod Windows). Jak piszą autorzy - jego następcą ma być MySQL Workbench.

czwartek, 13 września 2007

Dzień Programisty

Dzisiaj przypada 256 dzień roku, a tym samym wspomniane święto. Życzę jak najmniej bugów, szybkiego znajdowania rozwiązań i wydajnych aplikacji. :)

środa, 12 września 2007

Ankieta

Z czystej ciekawości dodałem ankietę. Może to nie ostatnia. Okaże się za miesiąc.

Weselisko

...nie moje. :D Jakiś czas temu obiecałem, że opiszę pewne wesele na którym byłem. Niniejszym słowa dotrzymuję. Poniżej krótka relacja - pojawi się też wspomniana Piękne Kobieta (w zasadzie to było ich tam więcej).

Zaczęło się od tego, że pewnego wiosennego dnia wpadł do nas mój kuzyn z dziewczyną, którą pierwszy raz w życiu widziałem. Przywieźli zaproszenia na ślub. Mój kuzyn jest zaledwie rok starszy ode mnie - zaznaczam, że nie było to wesele przez "wpadkę". Na ślubach często nie bywam, a właściwie to wcale, więc postanowiłem iść. Poza tym lubię nosić garnitury. ;)

Osoba towarzysząca też się znalazła, bez większych problemów (wspomniana Piękna Kobieta).

Imprezę zaplanowano na 6.09. Ślub był w małym kościółki niedaleko Wrześni, a wesele w samej Wrześni. Co tu dużo pisać? Miło było, dosyć dużo się tańczyło, ale alkoholu się nie piło, bo byłem kierowcą, co nie znaczy, że w innym przypadku miałbym go nadużywać.

Parę fotek.

Państwo młodzi:



Ja z Magdą i moi rodzice:



Tutaj rodzinka się integruje (mój Tata i dwaj kuzyni):

niedziela, 9 września 2007

Prototype - problem z serializacją formularza

Jako, że ostatnio, po oddaniu projektu programistycznego pisanego w C#, pogłębiam wiedzę na temat aplikacji internetowych, zainteresowałem się biblioteką Prototype. Umożliwia ona m. in. wygodne korzystanie z AJAX.

Chciałem zserializować sobie pewien formularz i wysłać go przy pomocy AJAX. Okazało się, że jest problem z serializacją, która nie chce się wykonać - nie wiedzieć czemu. Męczyłem się z tym 2 dni (napisałem nawet posta na Webmasterworld). W końcu sam doszedłem do tego, że w kontrolkach brakowało atrybutu "name" (miałem tylko "id").

sobota, 1 września 2007

Sposób na Alcybiadesa

Szkołę czas zacząć - przynajmniej tak jest dla niektórych, bo dla mnie to już przeszłość.
W TVP 1, był dziś "Sposób na Alcybiadesa" - świetny film, adaptacja jeszcze lepszej książki Edmunda Niziurskiego, którą czytałem jednym tchem, gdy jeszcze chodziłem do szkoły średniej.

Książka jak najbardziej ze szkołą związana. 3 uczniów pierwszej klasy pewnego liceum, kupuje od starszych kolegów sposób na swojego profesora - Alcybiadesa. Co z tego wyniknie? Nie będę psuł zabawy tym, którzy nie mieli do czynienia z książką, ani z filmem. Polecam to i to.
Dodatkową zaletą filmu jest świetna muzyka, no i wzbogacenie fabuły z książki o postacie dwóch, nieprzeciętnej urody, dziewczyn.

(fotka ze strony filmpolski.pl)

piątek, 17 sierpnia 2007

Debian ma 14 lat

Właśnie tyle skończyła moja ulubiona dystrybucja w dniu wczorajszym. 14 lat temu Debiana stworzył Ian Murdock. Jest jedną z najbardziej popularnych dystrybucji systemu spod znaku Pingwina. Sto lat! :)

Linux.pl podaje ciekawostki związane z systemem.

środa, 8 sierpnia 2007

Problem z wświetleniem pliku CHM

Osobliwości rodem z Okienek ciąg dalszy.

Ściągnałem sobie plik chm. Pod Linuksem otworzyłem bez najmniejszego problemu. Pliczek był jednak bardziej potrzebny pod Windows. Otworzyłem i zobaczyłem tylko menu po lewej, a zamiast treści błąd, że nie można wyświetlić strony.

Okazało się, że nie byłem pierwszym, który ma podobny problem. Rozwiązanie znalazłem tutaj. Problemem był hash (#) w ścieżce do pliku oraz w samej nazwie pliku. Przeglądarka plików chm w Windows gubi się w takiej sytuacji.

piątek, 27 lipca 2007

Motorola A1200 - mój przyszły telefon?

Telefonu w najbliższym czasie wymieniać w sumie zamiaru nie miałem, bo ten mój sprawuje się naprawdę dobrze. Powoli jednak zaczynam zdanie zmieniać i chyba nawet mam pewne wyobrażenie jakby mogła wyglądać moja nowa komórka. :)

Obok smartphone'a z Linuksem przejść obojętnie nie mogłem. Nię będę tutaj powtarzał się po autorze newsa na Linux.pl, który telefon już posiada i ma o nim bardzo dobrą opinię. Dodam tylko, że smartphone na pewno daje większe możliwości od klasycznego telefonu komórowego. W dodatku ten o którym mowa, jak już wspomniałem, jest oparty na Linuksie.

Mam pewne wątpliwości czy przyzwyczaiłbym się do klawiatury dotykowej, no i czy ta przezroczysta klapka zastąpi zewnętrzny wyświetlacz, ale wszystko jest do przemyślenia. Widziałem też narzekania, że A1200 nie obsługuje Wifi i 3G, ale może do np. Świąt pojawi się jakaś ulepszona wersja...

Poniżej filmik prezentujący telefon:

Mozilla zrezygnuje z Thunderbirda

Wiadomość mnie zaskoczyła. Jak podaje Linux.pl:

na blogu dyrektora generalnego Mozilla Corp, Mitchell Baker, pojawiła się informacja, iż Fundacja Mozilla zamierza zrezygnować z rozwoju klienta pocztowego Thunderbird.


Oczywiście Mozilla ma zamiar najpierw znaleźć odpowiedni sposób kontynuacji projektu, miejmy, więc nadzieję, że znakomity program pocztowy nie odejdzie w zapomnienie.

Więcej w samym poście Pana Bakera.

środa, 25 lipca 2007

Kadry z życia... - Part II


Wyjątkowo udane zdjęcie - ja, Piciu, Hubert na moich urodzinach w "Warce" w Poznaniu. Było to gdzieś w okolicach marca.

Piękno płynące z kodu

Grafiką się nie zajmuję, ale o tym nie napisać nie mogłem... Trafiłem na stronkę z fraktalami. Są po prostu przepiękne, a wszysto dzięki kodowi. Zapraszam tutaj do oglądania.

Bezsenna noc - niedługo będzie świtać...

poniedziałek, 23 lipca 2007

Aston Martin - historia serii DB

Na WP pojawił się ciekawy artykuł opisujący jedną z moich ulubionych marek samochodów. Co ciekawe - duży udział w tworzeniu niektórych modeli Astona miał Polak - Tadeusz Marek.
Legenda motoryzacji - Aston Martin - zapraszam do lektury.

środa, 18 lipca 2007

Urodziny Magdy - czyli jak to w Białymstoku było

3 dni mijają od mojego przyjazu z krainy Śledzików, a opisu żadnego. Nadeszła pora, żeby zdać relację z wyjazdu do miasta rodzinnego Madzi.

Jak przebiegała część piątku trzynastego wiadomo - wspominałem o tym w poście "Trzynastego". Zdawało się jakbym znalazł się tego dnia w jakimś znaczącym miejscu mojego życia. Wiele wydarzeń i zbiegów okoliczności na to wskazywało.

Wracając do samego wyjazdu - przeczekałem do pociągu u Huberta. Przy okazji tworzyliśmy też prezent dla Magdy:


Potem dołączył do nas Miron i o ok. 1:20 wylądowaliśmy w KFC na Dworcu Głównym, gdzie doszedł także Grzesiek, którego na fotkach najmniej widać, bo to głównie on robił zdjęcia. Pociąŋ miał być o 2:14.
Tak wyglądam po godzinie 1 w nocy:


Pociąg przyjechał zgodnie z rozkładem. Niestety - nie był to pociąg z rezerwacją miejsc. Jednak jakiś w miarę pusty przedział udało się nam znaleźć. Warunki podróży do komofortowych nie należały, ale czego człowiek nie zrobi dla kobiety. ;)

Apropos - Miron obiecał mi dziewczynę do przytulania na drogę. Niestety - zawalił i dziewczyny nie załatwił. Przysiadała się do nas jednak jedna, ale z jakimś chłopakiem. Tak czy siak - po jakichś dwustu kilometrach zaczełą mi się nawet podobać - słodko wyglądała kiedy spała :). Z tego miejsca chciałbym pozdrowić Piękną Nieznajomą :).

Dotarliśmy do Warszwawy w godzinach rannych - chyba koło 7:00. Poniżej widoczek na most w stolicy:


Zrobiło się trochę luźniej w przedziale i przyjemniej się jechało do Białegostoku. Koło 9:00 dotarliśmy na miejcu, gdzie czekała na nas Magda. Jeszcze tylko podróż komunikacją miejską, krótki spacer i trafiliśmy do domu Madzi.


Sam Białystok okazał się dość spokojnym miastem - przynajmniej spokojniejszym od Poznania i bardzo mi się spodobał. Magda mieszka w przyjemnej okolicy. Poznaliśmy rodziców Magdy, którzy okazali się bardzo miłymi ludźmi. Na jedzenie też nie mogłem złego słowa powiedzieć, bo mama Magdy bardzo dobrze gotuje (mogłyby sobie z moją mamą podać rece). Jako drobną dygresję przytoczę tutaj pewien fakt z mojego życia - mianowicie, nie lubię gołąbków, a przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało, bo możliwe, że się na nie jednak nawrócę, po tym jak mi smakowały w Białymstoku.

Po jedzeniu wybraliśmy się przez miasto na Dojlidy, gdzie mieliśmy popływać na żaglówce (klasy Omega, jeśli dobrze zapamiętałem). Poznaliśmy też Adriana, który miał pływać z nami.


Mieliśmy okazję zobaczyć także parę zabytków. Poniżej Kościół Farny oraz brama do Pałacu Branickich (nazywanego "Wersalem Wschodu").



Dotarliśmy na Dojlidy. Magda z Adrianem zaczęli przygotowania do rzucenia cum. Tymczasem zostało zrobione jedno z najelpszych zdjęć podczas tego weekendu - oczywiście moim nieskromnym zdaniem ;):


No i wypłynęłiśmy. Muszę przyznać, że spododabło mi się. Żeglarstwo to naprawdę świeŧny sport. Nie tylko mi się zresztą spodobało - Miron też załapał bakcyla. Nawet miał okazję posterować i całkiem nieźle mu szło. Madzia i Adrian jako doświadczeni żeglarze byli zupełnie rozluźnieni, co nie znaczy, że nie czuli respektu do wody.





Po ponad godzinie żeglowania zawineliśmy do portu cali i zdrowi. Po południu czekał nas grill na działce Magdy.
Na działkę dotarliśmy piechotą, bo to niedaleko. Miron zajął się rozpalaniem grilla.


Towarzystwo powoli się zbierało. Poznałem Monisię ("w pizdu leniwą" - jak stwierdził potem "Czesio" ;)) i Adama. Oboje okazali się bardzo mili, a z Adamem miałem współny temat do wypicia, bo też lubi filmy z Bondem.


Miałem także przyjemność poznać najlepszą studentkę na Podlasiu, czyli Justynę.


Ogólnie było miło, różne napoje się piło ;). Spróbowąłem także kiszki ziemniaczanej, która bardzo mi zasmakowała. Był mecz Wschód kontra Zachód, który pozostał nierozstrzygnięty, bo część załogi Zachodu posnęła. :D




W pewnej chwili wymknąłem się na samotny spacerek. Sam teren działek jest dość duży i szadłem ładnych parę minut, zatopiony we własnych myślach, zanim dotarłem do płotu. Przez ten czas Miron zdążył przegrać pewien zakład. :P


Zdarzały się też incydenty przestępcze... :D


Bez zagłębiania się w szczegóły - do domu wróciliśmy koło 4 rano. Wstaliśmy o 12:00. Po wyśmienitym obiedzie, nie bez procentów, o co zadbał ojciec Magdy, wybraliśmy się jeszcze do miasta. Tutaj muszę przyznać, że była jedna wtopa - klasyczne faux pa można by rzec, bo nie mamy ani jednego zdjęcia z rodzicami Magdy. Mam nadzieję, że da się to kiedyś naprawić.

Zatem, jak już wspomniałem, udaliśmy się do miasta MPK. Poniżej jedno z moich ulubionych zdjęć. :)


Poszliśmy na piwo do jednego z barów, gdzie stali bywalcy polecali nam trunek "tyko dla prawdziwych mężczyzn" - nikt się nie odważył o tak wczesnej porze.


Niestety - nadszedł czas odjazdu. Tym razem jednak mieliśmy pociąg z rezerwacją miejsc.

Pobyt w Białymstoku będę wspominał bardzo miło. Chciałbym tu wrócić pewnego dnia na dłużej niż na weekend. Zobaczyć wszystko lepiej. Poznać miejsca, których nie zdążyłem poznać.

Droga powrotna przebiegała bez problemów. Zbliżał się czas rozstania, bo ja sam miałem wysiąść we Wrześni, czyli jakąś godzinę przed Poznaniem. Wypiliśmy wspólnie ostatnie piwo. Dla mnie to było tym bardziej smutne, że przecież nie mieliśmy zobaczyć się nastęþnego dnia w pracy. Już nie...

Madzię ucałowałem (mam nadzieję, że wkrótce wpadnie do mnie obiad), Miron i Hubert wysiedli ze mną na chwilę.

Kiedy pociąŋ ruszył, wiedziąłem, że to był koniec pewnego etapu w moim życiu, a ja poszedłem w stronę czegoś nowego, czegoś co mam nadzieję doprowadzi mnie gdzieś, gdzie chcę być.

Chciałbym, żeby "prawo Sunrise" zadziałało nie tylko jeśli chodzi o moją pracę, ale także o resztę mojego życia, co oczywiście zależy także ode mnie.

Jeśli ktoś chce zobaczyć więcej fotek - proszę upominać się w komentarzach.