piątek, 20 kwietnia 2007

Tempus fugit...

W pewnym sensie jestem materialistą i to nawet dużym. Dlaczego "w pewnym sensie"? Bo nie przedkładam rzeczy nad uczucia wyższe.

Lubię mieć poczucie, że jeśli na coś wydaję pieniądze to nie jest to tandeta. Oczywiście zakładając, że mnie na to stać i nie jest skazany na tą tandetę. W końcu te pieniądze zarobiłem, więc niby dlaczego mam je wyrzucać w błoto?

Nie uznaję podrobianych zegarków, których jedyną zaletą jest cena, nie uznaję "stoiskowych" okularów przeciwsłonecznych (okulary kupuje się u optyka) etc.

Właśnie - zegarki... Podobno szczęśliwi czasu nie liczą - no cóż - najszczęśliwszy nie jestem, więc mierzę czas. Lubię dobre zegarki. Niestety - dobre zegarki mają to do siebie, że są drogie. Jednym z moich materialistycznych marzeń (o tych niematerialistycznych opowiem kiedy indziej) jest Omega z serii SEAMASTER.

Omega to producent znakomitych szwajcarskich zegarków. Model SEAMASTER jest jednym z zegarków, których używa Agent 007. W Polsce to wydatek conajmniej 5000 zl - albo i więcej (wiedziałem kiedyś u Kruka w Poznaniu).

Niektórzy by to uznali za szaleństwo, ale wydałbym te 5 tys. bez mrugnięcia okiem. :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zdecydowanie rozumiem zamiłowanie do zegarków... Ja mam je w genach ale ze lubię szybkie sporty bardziej od klasycznych podobają mi się takie jak Jacques Lemans albo Edox:)

Najważniejsze to dążyć do celu więc życzę Ci tego Seamastera:)

Raph pisze...

Tak - najważniejsze to dążyć do celu. (: